Geoblog.pl    pawelkaminski    Podróże    na wschód od singapuru    Pod równikiem, na Bali
Zwiń mapę
2015
06
paź

Pod równikiem, na Bali

 
Indonezja
Indonezja, Ubud
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1669 km
 
Rano wylądowaliśmy na głównym lotnisku Bali, parę kilometrów na południe od Kuty - a oznaczone jest jako Denpasar, i od razu zaatakowali nas naganiacze na taksówkę. Nauczeni dobrze jak grać w tę grę odmówiliśmy każdemu jednemu, który się nawinął. Trochę się kręciłem po hali w poszukiwaniu innych turystów jadących w stronę miasta Ubud, ale większość nawet o tym miejscu nie słyszała. W końcu się udaje znaleźć parę francuzów i na migi dogadujemy się, żeby podzielić koszty. Oczywiście naganiacz oponuje, że poprzednia cena była za 2 osoby i teraz chce więcej, ale koniec końców godzi się na wcześniej dogadane 300 KRp. 50 km jedziemy z godzinę w prawie całkowitej ciszy, ale co tam.

Ubud jest dziwnym miastem. Jest targ, ale owoce i różne drobiazgi lepiej i taniej kupić w supermarkecie po drugiej stronie miasta. Łatwiej znaleźć knajpę z pizzą czy guacamole, niż dobry nasi goreng. A w korku samochodowym można utknąć na przynajmniej godzinę w złej porze dnia. Definitywnie Ubud stał się bardzo popularny i ciężko sobie radzi z tą popularnością. Z drugiej strony można tu zaszyć się w pięknym ogrodzie lub odkryć małą lokalną restauracyjkę ze smażonym makaronem (np. na ulicy Goutama). Warto też wspomnieć o północno-zachodniej części miasta. Na jego obrzeżach rozciągają się piękne tereny pól ryżowych z utwardzonymi ścieżkami, małymi restauracyjkami z najdroższym piwem w tej okolicy i malarzami, którzy mniej lub bardziej nachalnie próbują nakłonić nas do kupna ich malowideł.

Dla nas Ubud był doskonałym miejscem do organizacji wycieczek na północ wyspy. Od tubylców słyszeliśmy różne, mrożące krew w żyłach opowieści o policjantach zatrzymujących turystów na skuterach i żądających setek tysięcy rupii łapówek pod byle pretekstem. Do tego ruch jest tu bardzo nasilony i dość nerwowy. Chodziliśmy więc po mieście i zaczepialiśmy białych turystów na skuterach jakie są ich doświadczenia. Większość była zdziwiona naszymi obawami, mimo wszystko każdy doradzał schować grubsze pieniądze i mieć parędziesiąt tysięcy rupii na łapówkę. Niby proste, ale nigdy nie wiadomo jak się skończy kontakt z władzą, a prościej wynająć taksówkę na cały dzień za około 500 KRp, czyli jedyne 10 razy dziennej opłaty za skuter.

W końcu się przełamałem i wynajęliśmy bardzo fajny skuter stylizowany na Vespę. Podczas sześciu dni jeżdżenia wszerz i wzdłuż po wyspie nie doświadczyliśmy prób wymuszenia od nas pieniędzy, a policjantów widzieliśmy nieraz. Chociaż bardzo łatwo pomylić policję z ochroną lub osobami kierujących ruchem w pobliżu restauracji czy centrów handlowych - fakt bardzo ciężko się czasem włączyć do ruchu.

Ważne, aby się upewnić czy skuter ma sprawne oświetlenie, czy wynajmując skuter mamy kaski, lusterka i działające hamulce i dokumenty pojazdu. Trzeba się bardzo starać, aby przekroczyć prędkość, ale należy się pilnować, aby nie przejechać na czerwonym czy pod prąd ... lub po chodniku - co tubylcy robią nagminnie. Przyda się też GPS z dokładnymi mapami. Za pełny bak nie płaciliśmy więcej niż 30 KRp i najlepiej tankować na stacjach niż na przydrożnych stoiskach z benzyną, które oferują benzyno-podobną ciecz w butelkach - taki standard w skuterowo, motocyklowych światach.

Do głównych utrudnień poruszania się skuterem zaliczam ruch lewostronny, ale do niego można się przyzwyczaić. Kolejnym problemem jest sposób w jaki inni uczestnicy ruchu sygnalizują swoje zamiary. Całe szczęście, gdy zatrąbią przed nagłym wyminięciem z dowolnej strony. Trzeba mieć szczególnie na uwadze większe samochody, które mają tendencję do spychania, torując sobie miejsce na środku drogi. Wielokrotnie mijała nas ciężarówka lub autobus na centymetry bez żadnego ostrzeżenia. Z czasem nabiera się nawyku patrzenia w lusterka od czasu do czasu i usuwania się z drogi trochę wcześniej. Do tego wszystkiego samochody lubią nagle się zatrzymać przed jakąś przeszkodą. Nie polecam także podróżowania na skuterze po zmroku. Najgorzej jest na głównych drogach w pobliżu miast, gdzie na wąskich ulicach jest pewne wystąpienie korka - przynajmniej skuterem łatwiej się przecisnąć.

Byliśmy trochę zawiedzeni, obserwując poczynania kierowców. W Wietnamie czy Kambodży motocykle i samochody tworzyły jeden organizm, płynnie przepuszczającym szybsze pojazdy lub pieszych. W Indonezji wszyscy się gdzieś spieszą, mając w głębokim poważaniu innych uczestników ruchu. Z tych powodów najlepiej wybierać najmniejsze drogi, nawet kosztem dodatkowych kilometrów. Paradoksalnie na tych bocznych drogach łatwiej i szybciej nam będzie przejechać, panuje na nich zazwyczaj mniejszy ruch i prowadzą przez najbardziej malownicze tereny. Nam udało się przemknąć przez las bambusowy.

Z Ubud wybraliśmy się w kierunku
* Batur przez Tampaksiring i Penelokan. Po drodze zobaczyliśmy świątynie Gunung Kawi (15 KRp + oplata za skuter) oraz Pura Ulun Danu Batur (30 KRp + opłata za sarong) w okolicy dwóch wulkanów i jeziora w niecce jednego z nich. Wracając ominęliśmy Besakih i skierowaliśmy się w stronę Rendang oraz Selat. Chcieliśmy się dostać w okolicę Pura Pasar Agung i tym samym objechać wulkan Agung, ale pogubiliśmy się gdzieś po drodze w malowniczej scenerii i dojechaliśmy do Klungkung.

* Bedugul (tego miasta może nie być na mapie, wydaję się że funkcjonuje jako nazwa regionu i należy się kierować na Candikuning) przez Sulangai. Świątynię nad jeziorem Beratan (Ulundanu Beratan 30 KRp) można zobaczyć na większości widokówkach. Niestety byliśmy bardzo niepocieszeni obniżonym stanem wody w jeziorze, który sprawił, że najbardziej charakterystyczne wieże żałośnie sterczały z piachu. Wracając przejechaliśmy przez Jatiluwih (20 KRp za przejazd przez obszar pól i tarasów ryżowych) i z podnóży Pura Luhur Batukaru zjechaliśmy do Tabanan. Z tąd już blisko do Mengwi i Gulingan, gdzie znajduje się niesamowita Pura Taman Auyn (30 KRp).

* Penarungan przez Dauh Yeh Cani oraz Lambing. Bardzo prosta droga wiedzie przez piękne pola ryżowe. Warto zboczyć z głównej drogi w Lambing i przejechać się wzdłuż betonowy ścieżek.

Pięć dni minęło bardzo szybko i jedziemy do Kuty. Za dwa dni wylatujemy w stronę Manado i chcemy zobaczyć więcej południa wyspy. Zanim dojedziemy do Kuty busik zahaczy jeszcze o lotnisko i przejedziemy gigantyczne, wielopoziomowe skrzyżowanie tuż koło niego.

Kuta nas lekko przeraża turystami-zombi, nie pamiętających co robili poprzedniej nocy, ale i chordami turystów właśnie przybyłymi. Każdy nas zaprasza do swojego baru, reklamuje happy-hours. A myślałem, że Kraków jest imprezowych miaste. Pamiątki wysypują się z każdego konta. Jest to doskonałe miejsce do uzupełnienia fachowej i markowej bielizny czy stroju kąpielowego w jednym z 30 sklepów amerykańskich gigantów dla surferów. Wszystkie koło siebie oczywiście i prawie na jednej ulicy. Jest też McDonalds. Można też postawić swoje pierwsze kroki na desce surfingowej lub rozkoszować się piwem na zatłoczonej plaży. OoK. Teraz się nie dziwię dlaczego Ubud stał się taki popularne. Pakujemy plecaki do już nieco zaniedbanego hostelu na ulicy Poppies 1, bez Internetu i bez śniadania. To chyba tutaj norma. Na dwie noce starczy. Oczywiście kupujemy parę klapków z napisem "Bali" na jednej z przecen, kto by się temu oparł.

Bierzemy skuter i jedziemy do Pura Luhur Uluwatu. Nawiasem mówiąc zorganizować transport o 6 nad ranem jest tu bardzo trudno, za to o 4 w nocy taksówka za taksówką. Wreszcie o 7 jesteśmy w drodze. Uluwatu o tej porze robi niesamowite wrażenie. Pusto, paru turystów oprócz nas, który najwyraźniej nie przepili oszczędności noc wcześniej. Świątynia znajduje się na ogromnym klifie i słychać szum fal parędziesiąt metrów niżej. Stoimy, podziwiamy, robimy zdjęcia, aż tu nagle małpka podbiega i hyc ściąga jednego klapka z nogi i ucieka w krzaki za krawędź klifu. Oczywiście jednego z tych nowiuśkich, właśnie kupionych klapków. Na nic się zdały przeklinania i prośby. Wredna małpa zjadła naszego klapka i już go nie odzyskaliśmy. Trochę nam to popsuło humory, za to zwijaliśmy się ze śmiechu, gdy po 10 minutach natknęliśmy się na innego klapka - trochę nadgryzionego - pasującego jak ulał i jeszcze na właściwą stopę. Prawdziwie bajkowa historia. Szybko zdecydowaliśmy, że go adoptujemy i tak już z nami został. Modliliśmy się, aby właściciel się nie odnalazł.

Zaraz obok znajduję się prawdziwa mekka surferów - plaża Uluwatu. Warto tam pojechać i popatrzyć na doświadczonych zawodników. Smaczku dodaje fakt, że w ciągu dnia poziom wody w zatoce się obniża, przez co wszelkie upadki są coraz bardziej niebezpieczne. Z drugiej strony plaża się coraz bardziej powiększa, co nas dużo bardziej interesowało. Z bezpiecznego, zacienionego miejsca obserwowaliśmy imponujące ślizgi po falach odbijających się od podwodnych skał.

Dzień powoli się kończy i wracamy w stronę Kuty. Przewodnik opisuje targ rybny w miejscowości Jimbaran, na którym można zjeść grillowaną rybkę lub coś innego. I znowu przewodnik mija się z prawdą, targu ryb nie ma, za to są restauracyjki - może 6 obok siebie. Przy nich wzdłuż plaży zaraz przed zachodem słońca rozstawia się stoły. Można podejść zamówić rybki i inne owoce morza. Za dwie osoby zapłaciliśmy 400 KRp. Dobre jedzenie, ale w bardzo turystycznym stylu. Co prawda zachód słońca był bardzo ładny. Teraz jeszcze musimy wrócić po nocy do domu.

Ostatni dzień przeznaczyliśmy na północną część zatoki zakończoną Pura Tanah Lot. Potem wracaliśmy przez plaże na północ od Seminyak. Szczerze, to nic ciekawego. Ani świątynia, ani plaże nie zrobiły na mnie wrażenia, może gdybyśmy tylko surfowali... Chwilę zastanawialiśmy się czy nie wrócić do Uluwatu, ale odpuściliśmy. Jeszcze się naplażujemy na wyspie Bunaken. Dzień skończyliśmy w restauracji Indonesia na ulicy Gang Ronta. Świetne jedzenie za 30-40 KRp.

Tips:
Bardzo dobry kurs 15,000 Rp za 100 USD na lotnisku, potem 14,000 lub mniej.
Taksówka do Ubud 300,000 Rp
Home stay w Ubud 200,000 Rp - 250,000 Rp
60 Krp za skuter.
60 KRp za przejazd Ubud-Kuta
500 KRp za całodzienną taksówkę
Warung Ne i warung biah biah na ulicy Goutama, Ubud
Warung wayan na ulicy Wanara Wana, Ubud
Warung Indonesia na ulicy Gang Ronta, Kuta
Home stay mai malu na ulicy Goutama, Ubud
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (23)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pawelkaminski
paweł kamiński
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 25 wpisów25 5 komentarzy5 98 zdjęć98 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
05.10.2013 - 15.10.2013
 
 
05.10.2015 - 23.10.2015
 
 
08.11.2014 - 07.12.2014